Branża gier wideo niezbyt często sięga po projekty poświęcone funkcjonariuszom organów ścigania. Jakoś tak się utarło, że gracze znacznie częściej wcielają się w przestępców niż w osoby noszące mundur i odznakę przedstawicieli „konkurencyjnej organizacji” — na jednego Maxa Payne’a przypada tuzin Niko Belliców, Kane’ów, Lynchów i innych kryminalistów. A co dopiero mówić o tak niszowym gatunku jak symulator policjanta: owszem, istnieje (pomysł wręcz sam się narzuca), ale mało kto jest w stanie wymienić naprawdę udane tytuły tego typu. Jeśli nie brać pod uwagę taktycznych shooterów pokroju SWAT czy Ready or Not — gdzie jednak na pierwszym planie stoi walka i dowodzenie oddziałem — to na myśl przychodzą właściwie tylko leciwa seria Police Quest od Sierra oraz dwie części This Is the Police od Weappy Studio.
The Precinct od brytyjskiego studia Fallen Tree Games to próba wypełnienia tej pustej niszy. Niedawna wersja demonstracyjna bardzo przypadła graczom do gustu: niektórzy mówili, że zapowiada się niemal „GTA o policjantach” — choć z zastrzeżeniem, że chodzi raczej o wcześniejsze odsłony GTA z widokiem z góry. Inni podkreślali stylową grafikę i udany design. Czy te oczekiwania się spełniły — o tym opowiem poniżej.
Treść
To miasto jest zepsute…
Akcja toczy się w latach 80. Małe amerykańskie miasteczko Averno prowadzi swoją niezbyt kolorową egzystencję. Wcielamy się w młodego policjanta, świeżo upieczonego absolwenta akademii, który właśnie obejmuje swoją pierwszą służbę. Ojciec głównego bohatera również był funkcjonariuszem, który zginął z rąk bandytów — i raczej nie był to przypadek: najwyraźniej zbyt gorliwe przestrzeganie prawa nie spodobało się lokalnym kryminalnym bossom. Nick Cordell Jr. pragnie nie tylko udowodnić, że jest godny pamięci ojca — z naszą pomocą czeka go walka z przestępczym „hydrem” oplatającym miasto, zmagania z skorumpowaną władzą i nieuczciwymi kolegami z pracy oraz ostateczne odkrycie tajemnicy śmierci swojego ojca.
Jednym z najmocniejszych elementów The Precinct jest atmosfera klasycznych seriali i filmów o policji: Miami Vice, Prawo i porządek, The Wire, NYPD Blue, Homicide: Life on the Street… Twórcy starali się jak najlepiej oddać stylistykę mrocznych opowieści o walce podstępnych przestępców i twardych gliniarzy — z ostrym męskim humorem i niejednoznacznymi postaciami.
Nie sposób przyczepić się do warstwy wizualnej i ścieżki dźwiękowej. Averno wygląda jak typowe miasteczko z neonoarowych lat 80.: komisariat policji, zasyfione metro, szczury biegające po ulicach, dilerzy narkotykowi na rogach, mnóstwo reklam ulicznych, stare samochody, neonowe nocne kluby, tanie knajpy, ciemne zaułki… Szczególnie efektownie wygląda to wszystko podczas nocnego deszczu, a dyskretny synth-pop idealnie podkreśla ten retro-klimat.
Jednak jeśli przyjrzeć się postaciom oraz konstrukcji fabularnej jako całości, to — mimo szczerych chęci — trudno pochwalić twórców. Bohaterowie są zbyt prości i zupełnie nie przyciągają uwagi, a jedyną możliwością, by wykazać się jako „zły, ale sprawiedliwy” gliniarz, jest… okazja, by bezkarnie poczęstować się pączkiem od ulicznego handlarza. Cały klimat noir oraz moralna niejednoznaczność postaci zostały tu po prostu wyrzucone jako zbędne. Do tego dialogi są zrealizowane w bardzo prymitywnym stylu — to statyczne obrazki z portretami rozmówców.
Nie angażuje też sama fabuła: scenarzyści stworzyli kompletnie wtórną historię z kilkoma przewidywalnymi zwrotami akcji, a misje fabularne ukryto za ścianą grindu — to raczej niewiele, jak na grę mającą być „GTA o policjantach”.
Dispatch to all units!
Może więc fabuła wcale nie jest najważniejsza w The Precinct? W końcu mamy tu do czynienia z piaskownicą, symulatorem — a przy ciekawym gameplayu tego typu produkcjom można wybaczyć nawet całkowity brak fabularnej głębi. Zresztą, wersję demonstracyjną chwalono właśnie głównie za „piaskowe” elementy.
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda w porządku. Twórcy postarali się oddać różne aspekty pracy patrolowca: każdy dzień zaczynamy od odprawy, podczas której wybieramy zadanie na kolejną zmianę. Do dyspozycji mamy patrolowanie (pieszo, samochodem lub z powietrza — jako pilot helikoptera), kontrolę prawidłowego parkowania, nocne dyżury w szemranych dzielnicach i inne aktywności — trudno je wszystkie wymienić, tym bardziej że wraz z rozwojem postaci stopniowo odblokowują się kolejne. Czasami pojawiają się również misje fabularne, które najczęściej sprowadzają się do strzelanin i pościgów.
Po wybraniu zadania Nick udaje się do wyznaczonego rejonu miasta i przystępuje do służby. Jeśli celem twórców było oddanie rutynowej pracy zwykłego patrolowca — to udało im się to znakomicie. Nasza praca podlega ścisłym procedurom: na przykład, aby wystawić mandat za złe parkowanie, trzeba prawidłowo określić rodzaj wykroczenia — w przeciwnym razie nie dostaniemy punktów doświadczenia. Jeszcze więcej formalności czeka przy kontroli pieszych i kierowców: sprawdzenie dokumentów, przeszukanie, sprawdzenie w bazie danych, czy dany obywatel nie ma czegoś na sumieniu, a jeśli ma — wystawienie mandatu lub aresztowanie (w zależności od wagi przewinienia) i odprowadzenie delikwenta na komisariat. No i nie zapomnij przeczytać mu praw — bo znów stracisz punkty doświadczenia.
Oczywiście, żaden patrol nie obejdzie się bez poważniejszych incydentów. Co kilka minut dyspozytor zgłasza, że w pobliżu natychmiast potrzebny jest ktoś z odznaką i pistoletem: a to handel narkotykami, a to kradzież z włamaniem, kradzież auta, bójka, strzelanina. Jasne, że to czysto umowny mechanizm gry, ale bywa to aż zabawne — jeśli bez skrępowania kontrolować rzeczy i dokumenty u wszystkich napotkanych osób, szybko okazuje się, że co drugi mieszkaniec nosi przy sobie coś nielegalnego lub jest poszukiwany.
Niektórzy jednak nie będą potulnie czekać, aż znajdziemy w ich kieszeni woreczek z marihuaną lub niezarejestrowany pistolet — rzucą się do walki albo zaczną uciekać. Wtedy do akcji wkracza system walki, który — moim zdaniem — jest bardzo nieudany.
Bez rozwinięcia wytrzymałości i szybkości biegu złapanie przestępcy jest bardzo trudne, a okrzyki typu słynne „Rzuć broń, idioto!”, które powinny obniżać morale uciekającego, są wyjątkowo nijakie (aż się prosi przypomnieć genialny dubbing podobnych kwestii w serii SWAT). Jeszcze gorzej wypada sama strzelanina. Widok z góry sam w sobie nie jest zbyt wygodny do prowadzenia ognia, a tu jeszcze celownik nie jest przywiązany do środka ekranu i pojawia się dopiero po naciśnięciu przycisku celowania. Każda osłona daje idealną ochronę przed kulami, a fakt, że zdrowie głównego bohatera szybko się regeneruje, sprawia, że niemal każda potyczka nie niesie ze sobą żadnego ryzyka.
Broni niby jest sporo — od rewolweru po pistolet maszynowy — ale zdobyta niemal na samym początku strzelba pozostaje najskuteczniejszą bronią aż do końca gry. Krótko mówiąc, strzelaniny i pościgi za przestępcami nie przypadły mi do gustu — za każdym razem czekałem tylko, aż to nudne i toporne widowisko się skończy.
Za to pościgi samochodowe są już trochę ciekawsze. Po pierwsze, mamy do dyspozycji kilka różnych aut, które wyraźnie różnią się modelem jazdy — pojawienie się nowego pojazdu naprawdę zmienia styl prowadzenia. Po drugie, w The Precinct całkiem nieźle oddano efekt zniszczeń — zarówno samochodów, jak i innych obiektów (poza budynkami). Wyścigi po nocnym mieście, przez wąskie zaułki i ruchliwe skrzyżowania, gdzie trzeba ścinać zakręty i zajeżdżać drogę przestępcy, wypychając go na kolczatki rozłożone przez wsparcie — to wszystko jest znacznie ciekawsze niż bezsensowne strzelaniny czy zupełnie nijakie patrole śmigłowcem. W tym ostatnim przypadku nasza rola sprowadza się do latania nad miastem, namierzania przestępców reflektorem i wykrzykiwania komunikatów przez megafon — całą resztą zajmują się koledzy na ziemi.
Co ciekawe, w grze nie ma żadnych konsekwencji za uszkadzanie samochodów cywilów ani niszczenie mienia. Przymyka się na to oko, choć nie chodzi tu o możliwość odgrywania „złego gliniarza” — jeśli jednak bezpodstawnie użyjemy siły, na przykład uderzymy przechodnia, który wyrzucił śmieci w niedozwolonym miejscu (za co grozi tylko mandat), to gra od razu nam to wytknie i cofnie do najbliższego punktu kontrolnego. Z jednej strony to logiczne, ale z drugiej… jakie to nudne.
Twoje oczekiwania — Twój problem
Doskonale rozumiem tych, którzy chwalili wersję demonstracyjną. Na początku zwykła, codzienna praca policjanta wcale się nie nudzi i nawet wydaje się interesująca — zwłaszcza na tle fatalnie zrealizowanych strzelanin. Ale po jednym patrolu, drugim, trzecim… kiedy już spróbujesz wszystkich dostępnych rodzajów służby i zorientujesz się, że różnice między nimi są minimalne, ta cała rutyna przestaje być pociągająca po drugiej czy trzeciej zmianie. Pilnowanie minutnika przy parkometrach czy sprawdzanie dokumentów według wciąż tej samej procedury okazuje się po prostu nudne.
Właśnie na tym etapie kończyła się wersja demo i zaczynały się nadzieje, że w pełnej wersji „wszystko będzie lepiej”. Jak się już domyślacie, nadziejom nie było dane się spełnić.
Każda piaskownica powinna oferować nie tylko wiele możliwości (a tutaj pod tym względem jest w miarę dobrze), ale także jakoś reagować na działania gracza. Tymczasem Averno sprawia wrażenie miasta zawieszonego w bezczasie — dzień zmienia się w noc, ale w rzeczywistości nic się nie zmienia. Fabuła posuwa się do przodu bardzo niechętnie i, szczerze mówiąc, w ogóle nie wciąga, strzelaniny są toporne, a pościgi samochodowe — choć udane — to za mało, by utrzymać zainteresowanie The Precinct na dłużej niż kilka godzin.
Do tego dochodzą błędy i dziwaczne zachowanie NPC — system śledzenia ścieżek i logika ruchu drogowego najwyraźniej były dla twórców dużym wyzwaniem, z którym jeszcze sobie nie poradzili. W rezultacie mamy typowy przykład gry indie — początkowo robi wrażenie i wydaje się obiecująca, ale po bliższym poznaniu przynosi jedynie nudę i rozczarowanie.
A szkoda — nie pogardziłbym ani „GTA o policjantach”, ani symulatorem policji w żywym świecie, który reaguje na nasze działania i w którym rzeczywiście możemy mieć wpływ na to, co się dzieje. Ale najwyraźniej trzeba będzie poczekać — The Precinct raczej nie spełni tych marzeń, mimo zapowiedzi twórców o planowanym intensywnym rozwoju gry po premierze.
Plusy:
- świetnie oddany klimat lat 80. — zarówno pod względem stylu graficznego, jak i muzyki;
- na początku wykonywanie policyjnej rutyny jest nawet ciekawe.
Minusy:
- liczne błędy;
- niewygodne sterowanie podczas strzelanin;
- monotonne i szybko nużące zadania;
- brak realistycznej symulacji zachowania mieszkańców.