Recenzja Elden Ring – gra, która w pełni zasługuje na swoje oceny

Pełne przejście Elden Ring może z łatwością zająć ponad sto godzin — to największa gra studia From Software, zdolna rzucić wyzwanie nawet weteranom serii Souls. I nie chodzi tylko o to, że świat gry jest ogromny: na każdej lokacji zawsze znajdzie się coś, co odciągnie cię od eksploracji na godzinę lub dwie, a ci, którzy chcą zajrzeć pod każdy kamień i w każdą szczelinę, ryzykują wręcz śmierć z wyczerpania.

Martinowi i Miyazakiemu udało się stworzyć harmonijną grę

Co właściwie dzieje się w Międzyziemiu i po co gra potrzebowała autora „Gry o tron”, George’a R. R. Martina? Punkt wyjścia jest następujący: w krainie zwanej Międzyziemie panował pokój i spokój, utrzymywany przez siły Złotego Porządku. Królową tego królestwa była bogini Marika Wieczna, a jej siła opierała się na mocy Pierścienia Elden i ogromnego Drzewa Erdtree, które obdarzały ziemię wokół łaską. Łaska w postaci złotego światła spływała na wszystkich — i biednych, i bogatych — a każdy człowiek mógł dostrzec, że jego rozmówca jest tak samo błogosławiony jak on. Istnieli jednak i tacy, którzy zostali pozbawieni łaski — nazywano ich Zmatowiałymi i wygnano z Międzyziemia. Zniszczenie Pierścienia Elden zmieniło jednak światowy porządek.

Pomiędzy potomkami Mariki, bohaterami-półbogami, wybuchła potworna wojna, znana jako Rozłam. Niegdyś pokojowe i kwitnące ziemie zostały spustoszone, a sami bohaterowie, którzy zdobyli fragmenty Pierścienia, zwane Wielkimi Runami, oszaleli z ich potęgi.

Protagonista gry to jeden z ludzi-Zmatowiałych, którego po Rozłamie przywołała do Międzyziemia utracona niegdyś łaska. Czując jej zew, bohater wraca w rodzinne strony, by spróbować zdobyć moc Pierścienia Elden i zostać władcą Międzyziemia. Warto zauważyć, że nie jest w tym sam — w krainie można znaleźć wielu Zmatowiałych, którzy sami szukają sposobu, by zawładnąć Wielkimi Runami. Niektórzy proponują współpracę, inni szukają jedynie konfliktu — możesz ignorować pierwszych i zabijać drugich przy pierwszej okazji, albo być bardziej rozważny. Zwłaszcza że za to można otrzymać całkiem dobre nagrody!

Fabuła w Elden Ring podawana jest stopniowo — dokładnie jak w innych grach From Software. NPC lubią mówić zagadkami, zdradzają tylko to, co najważniejsze, i do samego końca ukrywają swoje prawdziwe zamiary, a nieliczne przerywniki filmowe zazwyczaj pojawiają się przed walką z kolejnym bossem.

Jeśli liczyłeś na to, że w Elden Ring fabuła będzie przedstawiona bliżej temu, co znamy z Sekiro: Shadows Die Twice, to muszę cię rozczarować. Historia prezentowana jest niemal identycznie jak w grach z serii Souls, a jedyną realną różnicą jest to, że tutaj masz trochę więcej konkretów.

Jeśli NPC prosi cię o przekazanie mikstury innemu NPC, to koniecznie poda jego imię, a nie będzie opisywał wyglądu. Jeśli potrzebuje igły, dokładnie wskaże, gdzie jej szukać. Oczywiście, w grze nie brakuje momentów, gdy postacie rzucają mgłę tajemnicy i potem trudno je znaleźć, ale to już cechy gatunku.

Po co więc tej grze Mаrtin? Szczera odpowiedź — trudno powiedzieć. Ręka pisarza jest wyczuwalna w historii świata i niektórych bossach, ale za fabułę zdecydowanie odpowiadał sam Hidetaka Miyazaki. To on dopracowywał stworzone przez Martina biografie bossów, przekształcając ich z legendarnych bohaterów w szaleńców i potwory.

W samej historii ściśle splatają się zarówno własne pomysły Martina i Miyazakiego, jak i różne mitologie, w tym nordycka. Wpływ tej ostatniej jest wyraźnie widoczny w Międzyziemiu: ogniste olbrzymy, przeciw którym bogowie toczyli wojny, runy, walkirie pojawiają się w fabule (i w rozgrywce również). Trudno jednak nazwać Elden Ring grą opartą na nordyckich sagach — są tam pewne detale, ale to wszystko. Za to czego w grze nie brakuje, to charakterystycznej japońskiej gigantomanii i szaleństwa — oczywiście w pozytywnym sensie.

Gigantomania From Software osiągnęła nowy poziom

To, że Miyazaki i jego zespół mają pociąg do olbrzymich obiektów — czy to stworzeń, czy budowli — wszyscy dobrze wiedzą, ale w Elden Ring gigantomania osiągnęła niespotykany dotąd poziom. I teraz nie chodzi nawet o rozmiary mapy, ale o rozsiane po niej lokacje. Jeśli zamek — to koniecznie majestatyczny i nieprzebrany. Jeśli akademia magii — to taka, że „Hogwart” z „Harry’ego Pottera” przy niej wygląda jak biedny kuzyn. Ogromna winda, łącząca niziny i płaskowyże ze stolicą Międzyziemia, mogłaby naraz przewieźć całą okoliczną wioskę — i to nie na lekko, tylko z wozami i bagażami. A i tak zostałoby jeszcze miejsce.

Wszystko to wygląda zachwycająco. Lokalne krajobrazy są przepiękne — chce się zatrzymać i patrzeć, niezależnie od tego, na co akurat spoglądasz: na ogromne jezioro spowite mgłą, majestatyczne iglice stolicy czy tajemnicze ruiny ukryte w głębi ziemi. Co więcej, gra zawsze znajdzie sposób, by cię zaskoczyć — w osiemdziesiątej godzinie byłem pewien, że widziałem już wszystko, a potem odblokowałem dostęp do jeszcze dwóch lokacji i znów musiałem zbierać szczękę z podłogi.

Po ukończeniu gry staje się jasne, dlaczego po zapowiedzi From przez dwa lata milczało i nie wypuszczało materiałów promocyjnych — pracowali nad grą. Robili wszystko, by lokacje zapadały w pamięć, by gracze chcieli je eksplorować i o nich rozmawiać. I twórcom się to udało: wystarczy zboczyć ze ścieżki w jakiś las, a na pewno zauważysz coś interesującego w pobliżu, postanowisz to zbadać, utkniesz tam na chwilę, a potem pójdziesz w zupełnie inne miejsce, zapominając całkowicie, dokąd pierwotnie zmierzałeś.

Na przykład, niemal na samym początku gry można trafić do lokacji, gdzie nawet dobrze rozwinięci gracze będą mieli ciężko: oczywiście możesz uciec i spróbować szczęścia później…, ale możesz też zaryzykować i spróbować je zbadać z nadzieją, że uda się zdobyć coś wartościowego. From Software doskonale manipuluje emocjami graczy — ich ciekawością, chciwością, pewnością siebie — i robi to w sposób, jakiego wcześniej nie widzieliśmy.

Walki zmuszają do pełnego zaangażowania

U podstaw Elden Ring leżą dwa filary — eksploracja lokacji, która sprawia, że zapominasz o śnie, jedzeniu i pracy; oraz walki, które wymagają pełnego poświęcenia. Nawet jeśli chodzi tylko o zwykłych przeciwników.

Starcia przypominają najbardziej Dark Souls: wrogowie są silni i mogą zabić cię kilkoma ciosami, dlatego zawsze trzeba być czujnym. Na szczęście w Elden Ring masz znacznie więcej możliwości przetrwania w walce. Oprócz tradycyjnego blokowania, parowania i uników, twórcy dodali skoki, które pozwalają szybko dostać się do wcześniej niedostępnych obszarów, a także możliwość kontrataku po bloku — przydatne dla graczy, którzy słabo parują i wolą grać z tarczą. Dodano też skradanie się prosto z Sekiro — twój bohater może skradać się, co utrudnia jego wykrycie. Pomaga!

Warto wspomnieć też o kilku innych nowościach: na przykład, teraz mamy tylko dwie szkoły magii — cuda i zaklęcia. Pirotechnika została włączona do cudów, a magowie mają dostęp do magii grawitacyjnej — coś dla fanów walki na dystans.

Różnorodność wprowadza też możliwość zmiany umiejętności w broni: mechanika nazwana „Popiołami wojny” została pokazana już w testach sieciowych i działa bardzo prosto. Bierzesz swój miecz, wybierasz interesującą cię umiejętność, następnie określasz, jaki ma mieć typ — zwykły, oparty na sile lub zręczności, zadający święte obrażenia lub powodujący krwawienie — i zapisujesz wybrany przedmiot. Są jednak pewne ograniczenia — jedną umiejętność można przypisać tylko do jednej broni (choć można je klonować!), a do specjalnej broni, jak te zdobywane od bossów, nowej umiejętności nie da się w ogóle przypisać. Mimo to, nawet przy tych ograniczeniach, możliwości personalizacji są ogromne.

Kiedy dochodzi do bezpośredniego starcia, od razu widać, że From Software nieco ulepszyło znaną formułę. Na przykład hitboksy nie mają już rozmiaru pięciopiętrowego budynku — jeśli dzida minie twarz o kilka centymetrów, to najprawdopodobniej nie zada obrażeń. Aż przyjemnie patrzeć, jak po salcie z ataku specjalnego bohater ląduje w idealnym momencie, by uniknąć szerokiego ciosu wroga.

Otwarte środowisko daje dodatkowe możliwości — oprócz cichego omijania patroli wroga, masz opcję ucieczki, jeśli robi się zbyt gorąco. Twój wierzchowiec Torrent ułatwia te manewry jeszcze bardziej — gwizd, dosiad i w nogi.

Ale zwykłe potwory to, oczywiście, nie najciekawsza część. Bossowie — oto po co wielu graczy w ogóle sięga po gry From, i tu deweloperzy nie zawiedli. Fabuła nie ma zbyt wielu przeciwników, ale praktycznie każdy z nich jest unikalny, zabójczy i interesujący.

Niektórzy bossowie są naprawdę niezwykli: walka z jednym z nich, generałem Radanem, toczy się na ogromnej plaży usianej zbrojami i zardzewiałą bronią. Cechą szczególną tej potyczki jest to, że możesz przyzwać do walki aż sześciu NPC — i nawet jeśli padną, możesz ich wezwać ponownie! Nie będę zdradzał, co dokładnie robi Radan, ale zapewniam — nie będziecie zawiedzeni.

Podejście do bossów w Elden Ring przypomina niektóre japońskie RPG — w grze są opcjonalni bossowie, których trudność znacznie przewyższa fabularnych przeciwników. Spotkanie z każdym z nich to wydarzenie (wszyscy są ukryci w zakamarkach świata), i zapewniam, że żaden z nich nie zostawi cię obojętnym. Walcząc z jednym z nich, sam zacząłem się zastanawiać, czy nie muszę przestawić całego mojego osobistego rankingu najtrudniejszych przeciwników w grach Souls.

Werdykt: zachwycająca gra Souls-like, która ciągle zaskakuje

Po stu godzinach można śmiało powiedzieć, że Elden Ring to najwyższy punkt rozwoju gier Souls-like — zręcznie łączy dobrze znaną od dekady formułę z otwartym światem pełnym tajemnic. Nie obyło się bez drobnych niedociągnięć: pewne elementy można było dopracować, a recykling bossów potrafi zirytować. Ale wszystkie kluczowe aspekty gry zostały wykonane na poziomie, do którego reszta gatunku będzie jeszcze długo dążyć.

Elden Ring nie boi się rzucać wyzwania graczowi — zarówno w walce, jak i w zagadkach, których po Międzyziemiu rozrzucono naprawdę dużo, a próby ich rozwiązania zajmą ci sporo czasu. Po testach sieciowych można było sądzić, że gra będzie łatwiejsza niż inne tytuły From Software — ale nic bardziej mylnego: miejscami Elden Ring zgrzyta zębami mocniej niż którakolwiek część Dark Souls.

Elden Ring to magnum opus studia From Software — ich najważniejsza i najlepsza gra. I rzeczywiście tak jest: nie wyobrażam sobie, jak trudno będzie po Elden Ring wrócić do rozgrywki w Dark Souls, jak trudno będzie zaakceptować, że świat jest liniowy i składa się z korytarzy. Jeśli jesteś fanem gier Souls-like — Elden Ring to pozycja absolutnie obowiązkowa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *