Czy zauważyliście, że gry na podstawie filmów właściwie zniknęły? Kiedyś każdy większy blockbuster miał swoją grową wersję – zwykle przeciętną zręcznościówkę albo niedopracowaną strzelankę. Teraz takie produkcje przeniosły się w stronę mobilnych platform i bardziej „casualowej” publiczności.
Dla branży to może i nie problem, ale osobiście trochę mi tego brakuje. Były przecież udane wyjątki, jak chociażby King Kong Petera Jacksona czy The Chronicles of Riddick: Escape From Butcher Bay. Chęć wcielenia się w bohatera ulubionego filmu przecież nie zniknęła. I właśnie to świetnie wykorzystuje Mad Max gra, przygotowana przez Avalanche Studios. Twórcy wprawdzie zaznaczają, że gra tylko luźno nawiązuje do „Na drodze gniewu”, ale… dobrze wiemy, jak jest naprawdę.
Treść
Postapokaliptyczny chaos
Premiera gry miała początkowo zbiec się z premierą filmu, ale została przesunięta. Twórcy zrezygnowali z wersji na starsze konsole, poprawili efekty wizualne (choć korzenie z poprzedniej generacji są momentami widoczne) i dopracowali elementy krytykowane podczas pokazów.
Jednak wpływ filmu jest wyczuwalny wszędzie: design pojazdów, wygląd przeciwników, dekoracje, a przede wszystkim poziom przemocy i szaleństwa. Czuć, że Avalanche współpracowało z ekipą filmową. Przesiadka do wirtualnego Interceptora po obejrzeniu filmu na Blu-ray jest niemal bezszwowa.
Otwarty świat w stylu Ubisoftu
Mad Max gra recenzja nie mogłaby się obyć bez wspomnienia o strukturze świata. To klasyczny open world według schematów znanych z gier Ubisoftu – ogromna mapa, podzielona na strefy, fabularne misje, mnóstwo aktywności pobocznych i ikonek. Większość czasu spędzamy za kierownicą, ale regularnie trzeba wysiąść, by stoczyć bój albo zdobyć kanister z benzyną.
Fabuła? Prosta jak drut – Max zostaje pobity i pozbawiony samochodu. Sprzymierza się z szalonym garbatym mechanikiem o imieniu Blacharz, by wspólnie stworzyć „Arcydzieło” – najlepszy samochód, jaki kiedykolwiek powstał. Oczywiście poza Interceptorem.
Twój samochód, twój wybór?
„Arcydzieło” to nie jeden konkretny pojazd, ale Twoja maszyna, którą konstruujesz krok po kroku. Modyfikacje są może mniej spektakularne niż w Need for Speed, ale mają realny wpływ na rozgrywkę. Wymieniasz zderzaki, ulepszasz pancerz, montujesz kolce czy nowy wydech. Nie ma tu jednak miejsca na kreatywność – każda część ma jasno określoną funkcję, a nowa wersja jest po prostu lepsza od poprzedniej.
Rozwój samochodu zależy głównie od zdobywanego złomu. Czasem trzeba też wykonać zadanie lub wyeliminować odpowiednią liczbę wrogów.
Archetypy na czterech kołach
Z czasem odblokowujemy dostęp do tzw. „Archaniołów” – specjalnych konfiguracji pojazdów skupionych na konkretnych cechach. „Demon prędkości” to czyste osiągi bez obrony, z kolei „Auriel Niszczący” to pancerna maszyna oblana kolcami, stworzona do taranowania wrogów.
Ciekawostka: każdą napotkaną na drodze rzęchowatą furę można ukraść i odholować do garażu. Mają słabsze statystyki niż Archaniołowie, ale za to przeciwnicy często nie odróżniają ich od własnych maszyn.
Rozwój bohatera i system wyzwań
Max również się rozwija – nowa kurtka, mocniejsze ciosy, lepszy strzelb i dłuższa broda. Dodatkowo gra oferuje system wyzwań: „zjedz 10 robaków”, „zabij 30 sępów”… Brzmi dziwnie, ale zwiększa to rangę Maxa i pozwala na odblokowanie nowych umiejętności oraz dostęp do kolejnych misji fabularnych.
Fabuła? Lepiej ją pominąć
Mad Max opinie są zgodne: nie dla fabuły się w to gra. Historia jest krótka, miałka i pozbawiona emocji. Główna linia fabularna sprowadza się do podróży Maxa do Gaztown – lokalnej stolicy paliwa.
Świat gry jest jednak podzielony na interesujące regiony – każdy z unikalnym krajobrazem, poziomem zagrożenia i stylistyką. Spotykamy barwnych liderów w fortach, którzy zlecają kolejne zadania – zdobycie prochu, nawozu, metalu… czy nawet porządnego kibla.
Statystyki, menu i więcej statystyk
Jeśli czujecie, że gra ma za dużo opcji, systemów i cyferek – nie mylicie się. Zrozumienie wszystkich aspektów rozwoju zajmuje kilka godzin. Ale szczerze? Nie ma w tym głębi ani strategii – trzeba po prostu czyścić mapę z aktywności. 80% czasu to bezcelowa jazda od punktu A do punktu B.
Chaotyczna pustynia i mnóstwo zawartości
A mimo to – to działa. Mapa jest przeładowana wydarzeniami: małe obozy pełne łupów, snajperzy na wieżach, konwoje na drogach, skoki przez rampy… Gra nie pozwala przejść obok niczego obojętnie.
Fascynujące są szturmy na forty, stacje benzynowe czy inne bazy. Najpierw eliminujemy snajperów, potem walczymy z wieżyczkami i płomieniami, a na końcu toczymy bitwę wręcz w stylu Batmana. Bossowie mają swoje słabości, które warto wcześniej poznać.
Techniczna sprawność
Mad Max gra recenzja wypada tu naprawdę dobrze. Walki są płynne, prowadzenie pojazdu – przyjemne. Blacharz w bagażniku pozwala wykonywać wiele czynności naraz – walka z konwojami przypomina najlepsze momenty z FlatOut. Hamujesz, rozbijasz przeciwnika, strzelasz w bak, zajeżdżasz drogę i… bum!
Są też niespodzianki – pod piaskiem można znaleźć ukryte kompleksy z cennymi planami. Znalezienie takich miejsc wymaga wypatrzenia ich z balonu obserwacyjnego, więc nie wszystko zostaje od razu zaznaczone na mapie.
Mad Max opinie – pusta, ale uzależniająca gra
Gra naprawdę działa jak film drogi. Wykonując poboczne zadania, zwiedzamy pustkowia, zbieramy zasoby, walczymy o paliwo i szukamy wody zamiast apteczek. Mad Max gra opinie są podzielone – niektórzy mówią, że to pusta rozgrywka. I mają rację.
Ale mimo wszystko… to wciąga. Nie ma fabuły, brakuje głębi, ale chcesz odpalić jeszcze raz – na pół godzinki. Zebrać amunicję, zniszczyć konwój, sprawdzić, co jest na tamtej górze.
Plusy:
- klimatyczny świat
- świetne starcia samochodowe
- mnóstwo aktywności pobocznych
Minusy:
- brak sensownej fabuły
- przeciętna walka wręcz
- powtarzalny design
- skomplikowane i mało przydatne statystyki